Słowem wstępu
Każdy fan fantastyki zna Harry’ego Pottera czy Władce Pierścieni – ich autorzy są rozpoznawalni praktycznie wszędzie. Obecnie powoli ich szeregi zasila Sarah J. Maas, amerykańska pisarka, która swoimi książkami podbija cały świat fantasy.
Krótko o trylogii
Mass napisała już kilka serii, ale w tym poście skupię się na serii, którą potocznie nazywa się Dworami. Składa się ona z trzech części:
- Dwór cierni i róż
- Dwór mgieł i furii
- Dwór skrzydeł i zguby
- Dwór szronu i blasku gwiazd (dodatek uzupełniający serię)
Trylogia opowiada o losach Feyry, która pewnego zimowego wieczoru podczas polowania zabija wilka, który okazuje się fae – istotą wyższego rzędu, które władają magią. Za spokojne życie rodziny przypłaca własnym losem – wyrusza żyć wśród fae na jednym z dworów z jego księciem Tamlinem.
Początek historii
Pierwsza część „Dwór cierni i róż” zaznajamia czytelnika z całym światem przedstawionym, stworzonym przez Maas. Dowiadujemy się o gatunku istot fantastycznych fae, poznajemy ich historię, charakterystykę, specyficzny wygląd, nadprzyrodzone moce. Muszę przyznać, że pomimo grubości tomu, pochłonęłam go w jeden dzień – od tej historii nie da się uciec. Lekkie pióro autorki i charakterystyczny warsztat pisarski wprawia w podziw i działa jak nałóg: chce się więcej i więcej. Sama fabuła jest niesamowicie ciekawa. Połączenie dwóch różnych sobie światów pomimo swojej pospolitości jest efektowne. Prosta dziewczyna, która walczyła o przeżycie dla siebie i swojej rodziny trafia do świata arystokracji istot fantastycznych, jednak cel jej istnienia pozostaje niezmienny. Jednak nie dajcie się zwieść temu sielankowemu przedstawieniu – „Dwór cierni i róż” zawiera w sobie masę intryg, zdrad politycznych, oszustw i okrucieństwa. Każdy jej wrogiem każdego, nikomu nie wolno ufać. Powiedzenie „miej przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej” wpisuje się tutaj perfekcyjnie.
Dwór pochłania mrok
Wraz z rozwojem powieści, Dwory stają się coraz bardziej mroczne – następuje szokujący zwrot akcji, o którym nie będę się rozpisywać, bo nie chcę wam dać spojlerów, jednak muszę przyznać – nigdy, ale to nigdy podczas czytania jakiejkolwiek serii czy książki jednotomowej nie czułam się tak zmanipulowana i oszukana jak przy czytaniu „Dworu mgieł i furii”. Mężczyzna któremu oddałam serce i powierzyłabym swoje życie, okazał się najbardziej znienawidzoną postacią w całej mojej czytelniczej karierze. Za to inny, który był kłamcą i łajdakiem, poruszył niebo i ziemie książkoholików pokazując swoje prawdziwe oblicze.
Skrajności charakterów
Maas ma to do siebie, że potrafi tworzyć charaktery z głębią. Feyra pomimo niesprawiedliwego losu ma stalową wolę walki. Tamlin jest w stanie oczarować każdą napotkaną istotę. Rhysand wraz ze swoimi wartościami i lojalnością jest trwalszy od spiżu. Każdy z tych bohaterów jest inny, wyjątkowy, ale co rzadko się zdarza, żaden z nich nie jest przerysowany i nie przytłacza sobą czytelnika. Jesteśmy w stanie odnaleźć w sobie cząstkę każdego z nich, dzięki czemu więź z ich historiami jest trwalsza i rozumiemy ich działania. To jest niesamowite.
Podsumowanie
Maas i każdy jej dwór zawsze będą miały specjalne miejsce w moim sercu, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla nich. Nie byłabym sobą, jeśli nie dostaliby ode mnie 5/5! Cudowny świat przedstawiony, równowaga między światem ludzi a istot fantastycznych, wyśmienici bohaterowie, po prostu musicie po to sięgnąć!