Igrzyska Śmierci – miłość czy przetrwanie?

Wstęp

Recenzja serii już wszystkim bardzo dobrze znanej, ale czy kochanej? Opinie są różne – albo kochasz, albo nie cierpisz, nie ma nic pomiędzy.

Igrzyska czas zacząć

Muszę przyznać, że Igrzyska czytałam już bardzo dawno – pięć lat od tego minęło z pewnością, ale nadal pamiętam je bardzo dobrze. Chociaż należę do grona lekkich sceptyków wobec tej powieści, przypadła mi do gustu. Fabuła jest chyba wszystkim znana, ale przytoczę ją po krótce dla niezorientowanych – Katniss Everdeen (główna bohaterka) zgłasza się na igrzyska za swoją młodszą siostrę. Cena i zasady igrzysk są bardzo proste – wygraj i nie daj się zabić. Podczas zmagań doświadczy chwil zrezygnowania, okropnego cierpienia, korupcji i niesprawiedliwości politycznej.

Igrzyska w ogniu

Jeśli chodzi o samą fabułę, to jestem lekko rozdarta. Jeśli chodzi o wątki fantastyczne, jako wielka fanka prozy fantasy jestem zachwycowa. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o elementach science fiction – to po prostu nie moje klimaty. W całości historia jest interesująca – mamy do czynienia z wieloma zwrotami akcji, zdradami, morderstwami, a nawet momentami miłości i troski. Styl pisania autorki jest lekki, nie używa przesadzonych opisów czy nazbyt długich i rozbudowanych dialogów. Historia tworzy spójną całość, która poprzez połączenie elementów fantastyki i science fiction daje bardzo ciekawy efekt.  Zdecydowanie moimi ulubionymi fragmentami są rozdarcia moralne i uczuciowe głównej bohaterki, gdy widzimy w niej zwykłego człowieka, który stoi przed trudnym wyborem życiowym i możemy się z nim utożsamiać.

IMG_7815 (2)

Historii ciąg dalszy

„Igrzyska Śmierci” w kolejnych częściach są równie dobrze napisane jak w pierwszej – Collins podtrzymuje atmosferę niepewności i dalej brnie w tworzenie niesprawiedliwego świata pełnego korupcji i okrucieństwa. Gra polityczna w którą zaczynają być wplątywani szarzy obywatele jest jednym z ciekawszych aspektów. Jednak jeśli chodzi o wątek miłosny głównych bohaterów to oczekiwałam czegoś więcej. Czytając Igrzyska miałam wrażenie, że ich miłość jest mocno naciągana i nieszczera, jakby związali się ze sobą nie z uczucia, ale z potrzeby przetrwania – ale to tylko moja opinia.

Bohaterskość bohaterów

Jeśli już o bohaterach – byli w porządku, jednak żaden z nich, czy to poboczny czy główny, nie chwycił mnie za serce i porwał ze sobą. Są dobrze wykreowani, rozumiem ich motywy postępowania, jednak nie byłam w stanie się z nimi utożsamić. Momentami aż działali mi na nerwy.

Podsumowanie

Kończąc ten wpis, oceniam „Igrzyska Śmierci” na 3.5/5. Seria jest dobra, lecz nie wychodzi na wyżyny. Nic mnie w niej nie zachwycało do tego stopnia, że nie potrafiłam się od niej oderwać.

Opublikowano Recenzje | Skomentuj

Lipcowy TBR

Jako że zbliża się lipiec, chciałam się z wami podzielić moją listą „To Be Read” na ten miesiąc.

  1. Okrutny Książę – Holly Black
  2. Zły Król – Holly Black
  3. Królowa Niczego – Holly Black
  4. Dlaczego król elfów nie znosił baśni – Holly Black
  5. Szóstka Wron – Leigh Bardugo
  6. Królestwo Kanciarzy – Leigh Bardugo
  7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte

Jak widzicie, większość to serie, do których mam słabość. Oczywiście lista nie jest zamknięta, planuje z biegiem czasu i pochopnych decyzji dopisać do niej parę decyzji :)

Opublikowano Krótkie wpisy | Skomentuj

Dwór – królewskie oblicze czy podziemny chaos?

Słowem wstępu

Każdy fan fantastyki zna Harry’ego Pottera czy Władce Pierścieni – ich autorzy są rozpoznawalni praktycznie wszędzie. Obecnie powoli ich szeregi zasila Sarah J. Maas, amerykańska pisarka, która swoimi książkami podbija cały świat fantasy.

Krótko o trylogii

Mass napisała już kilka serii, ale w tym poście skupię się na serii, którą potocznie nazywa się Dworami. Składa się ona z trzech części:

  1. Dwór cierni i róż
  2. Dwór mgieł i furii
  3. Dwór skrzydeł i zguby
  4. Dwór szronu i blasku gwiazd (dodatek uzupełniający serię)

Trylogia opowiada o losach Feyry, która pewnego zimowego wieczoru podczas polowania zabija wilka, który okazuje się fae – istotą wyższego rzędu, które władają magią. Za spokojne życie rodziny przypłaca własnym losem – wyrusza żyć wśród fae na jednym z dworów z jego księciem Tamlinem.

IMG_7568 (2)

Początek historii

Pierwsza część „Dwór cierni i róż” zaznajamia czytelnika z całym światem przedstawionym, stworzonym przez Maas. Dowiadujemy się o gatunku istot fantastycznych fae, poznajemy ich historię, charakterystykę, specyficzny wygląd, nadprzyrodzone moce. Muszę przyznać, że pomimo grubości tomu, pochłonęłam go w jeden dzień – od tej historii nie da się uciec. Lekkie pióro autorki i charakterystyczny warsztat pisarski wprawia w podziw i działa jak nałóg: chce się więcej i więcej. Sama fabuła jest niesamowicie ciekawa. Połączenie dwóch różnych sobie światów pomimo swojej pospolitości jest efektowne. Prosta dziewczyna, która walczyła o przeżycie dla siebie i swojej rodziny trafia do świata arystokracji istot fantastycznych, jednak cel jej istnienia pozostaje niezmienny. Jednak nie dajcie się zwieść temu sielankowemu przedstawieniu – „Dwór cierni i róż” zawiera w sobie masę intryg, zdrad politycznych, oszustw i okrucieństwa. Każdy jej wrogiem każdego, nikomu nie wolno ufać. Powiedzenie „miej przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej” wpisuje się tutaj perfekcyjnie.

Dwór pochłania mrok

Wraz z rozwojem powieści, Dwory stają się coraz bardziej mroczne – następuje szokujący zwrot akcji, o którym nie będę się rozpisywać, bo nie chcę wam dać spojlerów, jednak muszę przyznać – nigdy, ale to nigdy podczas czytania jakiejkolwiek serii czy książki jednotomowej nie czułam się tak zmanipulowana i oszukana jak przy czytaniu „Dworu mgieł i furii”. Mężczyzna któremu oddałam serce i powierzyłabym swoje życie, okazał się najbardziej znienawidzoną postacią w całej mojej czytelniczej karierze. Za to inny, który był kłamcą i łajdakiem, poruszył niebo i ziemie książkoholików pokazując swoje prawdziwe oblicze.

Skrajności charakterów

Maas ma to do siebie, że potrafi tworzyć charaktery z głębią. Feyra pomimo niesprawiedliwego losu ma stalową wolę walki. Tamlin jest w stanie oczarować każdą napotkaną istotę. Rhysand wraz ze swoimi wartościami i lojalnością jest trwalszy od spiżu. Każdy z tych bohaterów jest inny, wyjątkowy, ale co rzadko się zdarza, żaden z nich nie jest przerysowany i nie przytłacza sobą czytelnika. Jesteśmy w stanie odnaleźć w sobie cząstkę każdego z nich, dzięki czemu więź z ich historiami jest trwalsza i rozumiemy ich działania. To jest niesamowite.

Podsumowanie

Maas i każdy jej dwór zawsze będą miały specjalne miejsce w moim sercu, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla nich. Nie byłabym sobą, jeśli nie dostaliby ode mnie 5/5! Cudowny świat przedstawiony, równowaga między światem ludzi a istot fantastycznych, wyśmienici bohaterowie, po prostu musicie po to sięgnąć!

 

 

Opublikowano Recenzje | Skomentuj

Rachel Abbott i jej „Droga Ucieczki”

Dzisiaj pod lupę weźmiemy thriller autorstwa Rachel Abbott pod tytułem „Droga ucieczki”. Ale na początek szybkie przedstawienie fabuły.

 

„Gdy młoda dziewczyna, Abbie Campbell, zostaje potrącona i zostawiona na pewną śmierć na bocznej drodze wioski Little Melham, miejscowa społeczność jest w głębokim szoku. Jednocześnie uruchomiony zostaje łańcuch wydarzeń, wskutek którego na jaw mogą wyjść głęboko ukryte sekrety.

Prawda o tamtym wieczorze zagraża zarówno małżeństwu jak i dzieciom Ellie Saunders i kobieta musi za wszelką cenę chronić swoją rodzinę. A Ellie nie jest jedyną, która ma coś do ukrycia. Ona i jej siostra Leo żywią przekonanie, że mają już za sobą rozdział trudnego dzieciństwa, jednakże Leo dąży do poznania prawdy i ujawnia straszliwy sekret, który przez wiele lat był trzymany w tajemnicy.

Sąsiad Ellie, były detektyw Tom Douglas, uciekł do Little Melham w poszukiwaniu spokojnego życia i zostaje wciągnięty w sieć intryg i kłamstw.

Instynkt podpowiada mu, że to, co przydarzyło się młodej Abbie, było czymś znacznie więcej niż tylko tragicznym wypadkiem.”

Taki zarys fabuły możemy znaleźć na tylnej okładce, ale czy całość jest równie powalająca jak opis?

Muszę przyznać, że po lekturę sięgnęłam bez większego zastanowienia, była pierwszą pozycją na bibliotecznej półce. Jednak kompletnie nie żałuje! Styl pisania Rachel Abbott jest bardzo przyjemny dla oka, lekki. Nie przesadza ona z opisami czy przeżyciami bohaterów, wszystko jest na swoim miejscu. Sama historia jest wciągająca od pierwszych stron. Mamy zestawione ze sobą dwie oddzielne, tragiczne historie, które łączy jeden fakt – wypadek. Wraz z rozwojem akcji, każda postać przedstawiona przez autorkę staje się podejrzanym, nikomu nie jesteśmy w stanie zaufać. Abbott przedstawia nam świat od jego ciemnej strony – pełen intryg, korupcji, przemocy i strachu. Rozwiązanie książki jest całkowicie odmienne od moich przewidywań. Po zakończeniu lektury zdałam sobie sprawę, jak bardzo dałam się zmanipulować autorce. Zagrałam w jej grę, według jej planu.

Wiadomo, że połową sukcesu dobrej książki są bohaterowie, więc jak jest w tym przypadku?

Tej kwestii nie jestem w stanie rozważyć jednoznacznie. Każdy z nich jest dobrze napisany, posiadają swoją „głębię”, jednak biorąc pod uwagę ich charaktery, nie byłam w stanie darzyć żadnymi pozytywnymi uczuciami głównej bohaterki – nadajemy na innych falach. Pomimo tych różnic wciąż uważam, że postacie mają potencjał.

Czy kiedyś przeczytam coś jeszcze od Abbott?

Z pewnością sięgnę po inne książki autorstwa Rachel Abbott. Czuję, że będzie w czołówce moich ulubionych autorów. Mam nadzieję, że was zachęciłam do lektury.

 

Opublikowano Recenzje | Skomentuj

Maybe Someday or Maybe Now?

Wstęp

Od zawsze wiadomo, że miłość na wiele twarzy, przychodzi w różnych momentach i nie zawsze jest tak prosta jak o niej piszą. Ale co można powiedzieć o miłości na pozór zwykłej dziewczyny i zwykłego chłopaka? Aż nadto. I dla Colleen Hoover to nie problem.

Platoniczne uczucie w niepełnych sercach

Sydney w dzień swoich urodzin traci cały świat: chłopaka, przyjaciółkę z którą ją zdradzał i dach nad głową. Ridge ma wszystko: dziewczynę, świetnego przyjaciela i pasję. Ma wszystko, oprócz słuchu. Jednego dnia oboje dowiedzą się, że mając nic można mieć wszystko, a czasem wszystko oznacza nic.

Fabuła serii „Maybe”

Seria składa się z dwóch części – „Maybe Someday” i „Maybe Now” i z ręką na sercu mogę przyznać: obie części trzymają poziom! W pierwszej części dopiero mamy szanse poznać bohaterów, ich charaktery i przeszłość. Nowy świat, który przedstawia nam Hoover jest przejrzysty, dobrze skonstruowany oraz przemyślany. Pomimo mnogości wątków i ich zawiłości nie mamy poczucia zagubienia w treści i nachodzących w głowie pytań „Ale o co tutaj chodzi?’. „Maybe Someday” pokazuje jednocześnie tęczę i chmury burzowe, z których powstała. Nie jest przesłodzonym romansem z idealnymi bohaterami – uświadamia nas, że życie potrafi być przewrotne i nie zawsze możemy mieć na to wpływ. Po tak świetnie napisanej pierwszej części zrozumiałym jest, że wobec kolejnej oczekiwania rosną. Jednak „Maybe Now” doskonale sobie z nimi radzić i pokonuje przeszkody jedna za drugą. Gdy już mamy rozeznanie w świecie przedstawionym, oczekujemy emocji i właśnie ona nam je prezentuje. Dla mnie był to emocjonalny rollercoster, bywały momenty płaczu – za równo ze smutku jak i ze śmiechu. Trzeba przyznać – Hoover w serii „Maybe” potrafi manipulować uczuciami czytelników.

IMG_7797 (2)

Bohaterowie

Skoro już omówiłam fabułę czas na równie ważny aspekt – bohaterowie. Bo czym że jest dobra książka bez świetnych bohaterów? Za równo w „Maybe Someday” jak i „Maybe Now” bohaterowie pierwszoplanowi pozostają bez zmian. Lekkie pióro pisarki cudownie poradziło sobie z charakterami. Wszystkie postacie są dogłębnie przemyślane, każda z nich ma opowiedzianą swoją przeszłość, unikatowy charakter i głębię. Sztuką jest z taką precyzją wykreować bohaterów, tym bardziej gdy każdy z nich (nawet ci poboczni) są równie dobrze napisani. Niektórych z nich nie da się nie lubić. Mam wrażenie, że zostali jakby stworzeni do kochania. Innych natomiast ciężko znieść i podczas czytania marzyłam, żeby wyjechali gdzieś bardzo daleko.

Sentymentalny dodatek

Jak wspomniałam na początku postu, główny bohater Ridge posiada pasje – muzykę. Pomimo niesłyszenia, kocha muzykę, grę na gitarze i pisanie tekstów – to właśnie połączyło go z Sydney. Hoover więc napisała teksty piosenek i zamieściła je w książce. Ale nie poprzestała na tym – stw0rzyła kolaborację z Griffinem Petersonem i nagrali płytę pt. „Maybe Someday”, która zawiera wszystkie piosenki znajdujące się w książce. Muszę przyznać, że czytanie poszczególnych fragmentów, w których pojawiały się utwory z jednoczesnym słuchaniem ich jest niesamowitym doznaniem i wiele razy się przez to wzruszałam. Dla ciekawskich zostawię na końcu postu link do płyty na Spotify.

Ocena ogólna

Biorąc pod uwagę fabułę, bohaterów, cały świat przedstawiony i emocje, jakie towarzyszyły mi podczas czytania, serię „Maybe” oceniam na 9/10! Jestem całkowicie w niej zakochana i do tej pory rozmyślam o przewrotnych losach bohaterów. Dajcie znać wasze odczucia jeśli czytaliście, a jak nie – podzielcie się, czy was zachęciłam! Do następnego!

Link do playlisty na Spotify; https://open.spotify.com/album/1MBUYgINxRe3iIWli0NGnf?si=2e9b47211d9f4fc1 miłego słuchania :)

Opublikowano Recenzje | Skomentuj

Złodziejka Książek (i serc)

Słowem wstępu

Dzisiaj zajmę się książką, która była jedną z pierwszych pozycji w mojej czytelniczej karierze oraz wzbudziła miłość do literatury dotyczącej XXw. Mowa tutaj o powieści Markusa Zusaka „Złodziejka Książek”. Rozsiądźcie się więc wygodnie i zapraszam na recenzję.

Narrator odcieni

Pierwszym przykuwającym uwagę czytelnika zabiegiem wykonanym przez autora było ustanowienie śmierci jako narratora historii. Muszę przyznać, że pierwszy raz się spotkałam z czymś takim i w wykonaniu Zusaka było to fenomenalne. Przedstawia on śmierć jako istotę czujną, bystrą, obserwującą otoczenie. Nie jest jakąś straszną kostuchą, która zabiera życia ludzkie, o nie. Rozważna, wyrozumiała, zdystansowana – to właśnie jest Śmierć w powieści. Kocha ona obserwować kolory i opisuje świat ich odcieniami. Czytając „Złodziejkę Książek” rozbudowywało to odczucia i przeżycia czytelnika. Pozwólcie, że dam wam przykład:

„Ludzie zauważają kolory dnia jedynie na jego początku i końcu, choć dla mnie jest oczywiste, że zmieniają się one z każdą chwilą, w całej mnogości odcieni i tonacji. Jedna godzina może się składać z tysięcy różnych barw. Woskowych żółcieni i chmurnych błękitów. Mrocznych ciemności.”

Czy w tym opisie nie ma emocji? Zdecydowanie przykuwa uwagę.

Nie taka do końca złodziejka

No dobra, ale o czym właściwie jest ta książka? „Złodziejka książek” opowiada o losach młodej Liesel, która podczas IIWŚ trafia pod opiekę do rodziny zastępczej wraz z małym bratem, który niestety umiera podczas podróży. Dziewczynka u nowych rodziców zaczyna nowe życie – chociaż z początku płochliwa i nieśmiała odnajduje siebie w nowym otoczeniu i jest w stanie rozjaśnić nawet serca ponurych postaci. Znajduje nawet przyjaciela od serca, chłopca o imieniu Rudy, który odegra znaczącą rolę w jej życiu.

złodziejka

Bohaterowie i złoczyńcy

Jak każda książka ma swoje wymogi, tak zawsze są nim bohaterowie. Trzeba przyznać, że Zusak w swojej książce nie wykazuje się błyskotliwymi charakterami, ale każdego z nich odziewa w ludzkość. Główna bohaterka, tytułowa złodziejka książek jest rozważa i cicha, gdy jej przyjaciel jest głośny i lubi przysparzać kłopotów. Rodzice dziewczynki – Mama i Papa są kompletnym przeciwieństwem. Papa jest jednym z najbardziej rozczulających bohaterów z jakimi miałam styczność, gdy Mama sprawia wrażenie mosiężnego posągu, chociaż momentami potrafi się nawet zaśmiać (oczywiście w przerwie wykłócania się z drogą sąsiadką, dlaczego ta opluła ich drzwi). Może postaci nie mają supermocy, nadprzyrodzonej urody czy wielkich talentów, ale są po prostu ludźmi – i za to ich najbardziej cenię.

Czarne chmury nad Himmmelstreet

Jak to się przyjęło w mowie: „wojna rządzi się swoimi prawami” i trzeba przyznać – jej prawa bywają najokrutniejszymi z praw. Tak też było w tym przypadku. Nie chcę wam zdradzać szczegółów, więc napiszę tylko tak: jeden błąd i tysiące istnień zacznie życie na nowym świecie. „Złodziejka Książek” jest specjalną lekturą dla mnie i mimo że czytałam ją już siedem (tak, siedem) razy, to i tak za każdym z nich nie byłam w stanie przeczytać jej bez rozmazujących obraz łez. Nagromadzenie emocji na kilku stronach jest tak ogromne, że musiałam przerywać czytanie, by odpocząć emocjonalnie.

Zakończenie

Podsumowując, „Złodziejka Książek” jest pozycją, która połknie, przeżuje, wypluje i jeszcze podepcze na koniec twoje serce, ale to wszystko jest tego warte. Książkę oceniam na 5/5, co pewnie nie jest żadnym zdziwieniem, ale musicie mnie zrozumieć.

 

 

Opublikowano Recenzje | Skomentuj

hej

miło was poznać119988865_1779132848902115_3283775892734190011_n

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Witaj, świecie!

Chciałabym bardzo serdecznie powitać wszystkich tutaj zebranych. Na tym blogu będę publikować swoje przemyślenia, recenzje i wnioski odnośnie przeczytanych przeze mnie książek. Mam nadzieję, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Zapraszam!

Może dodam jeszcze kilka słów o sobie: mam na imię Asia, mam 20 lat i jestem studentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Poza tym jestem zapaloną miłośniczką roślin i herbaty. W wolnych chwilach lubię także wyjeżdżać ze znajomymi na wycieczki krajoznawcze.

Opublikowano Krótkie wpisy | 1 komentarz