Złodziejka Książek (i serc)

Słowem wstępu

Dzisiaj zajmę się książką, która była jedną z pierwszych pozycji w mojej czytelniczej karierze oraz wzbudziła miłość do literatury dotyczącej XXw. Mowa tutaj o powieści Markusa Zusaka „Złodziejka Książek”. Rozsiądźcie się więc wygodnie i zapraszam na recenzję.

Narrator odcieni

Pierwszym przykuwającym uwagę czytelnika zabiegiem wykonanym przez autora było ustanowienie śmierci jako narratora historii. Muszę przyznać, że pierwszy raz się spotkałam z czymś takim i w wykonaniu Zusaka było to fenomenalne. Przedstawia on śmierć jako istotę czujną, bystrą, obserwującą otoczenie. Nie jest jakąś straszną kostuchą, która zabiera życia ludzkie, o nie. Rozważna, wyrozumiała, zdystansowana – to właśnie jest Śmierć w powieści. Kocha ona obserwować kolory i opisuje świat ich odcieniami. Czytając „Złodziejkę Książek” rozbudowywało to odczucia i przeżycia czytelnika. Pozwólcie, że dam wam przykład:

„Ludzie zauważają kolory dnia jedynie na jego początku i końcu, choć dla mnie jest oczywiste, że zmieniają się one z każdą chwilą, w całej mnogości odcieni i tonacji. Jedna godzina może się składać z tysięcy różnych barw. Woskowych żółcieni i chmurnych błękitów. Mrocznych ciemności.”

Czy w tym opisie nie ma emocji? Zdecydowanie przykuwa uwagę.

Nie taka do końca złodziejka

No dobra, ale o czym właściwie jest ta książka? „Złodziejka książek” opowiada o losach młodej Liesel, która podczas IIWŚ trafia pod opiekę do rodziny zastępczej wraz z małym bratem, który niestety umiera podczas podróży. Dziewczynka u nowych rodziców zaczyna nowe życie – chociaż z początku płochliwa i nieśmiała odnajduje siebie w nowym otoczeniu i jest w stanie rozjaśnić nawet serca ponurych postaci. Znajduje nawet przyjaciela od serca, chłopca o imieniu Rudy, który odegra znaczącą rolę w jej życiu.

złodziejka

Bohaterowie i złoczyńcy

Jak każda książka ma swoje wymogi, tak zawsze są nim bohaterowie. Trzeba przyznać, że Zusak w swojej książce nie wykazuje się błyskotliwymi charakterami, ale każdego z nich odziewa w ludzkość. Główna bohaterka, tytułowa złodziejka książek jest rozważa i cicha, gdy jej przyjaciel jest głośny i lubi przysparzać kłopotów. Rodzice dziewczynki – Mama i Papa są kompletnym przeciwieństwem. Papa jest jednym z najbardziej rozczulających bohaterów z jakimi miałam styczność, gdy Mama sprawia wrażenie mosiężnego posągu, chociaż momentami potrafi się nawet zaśmiać (oczywiście w przerwie wykłócania się z drogą sąsiadką, dlaczego ta opluła ich drzwi). Może postaci nie mają supermocy, nadprzyrodzonej urody czy wielkich talentów, ale są po prostu ludźmi – i za to ich najbardziej cenię.

Czarne chmury nad Himmmelstreet

Jak to się przyjęło w mowie: „wojna rządzi się swoimi prawami” i trzeba przyznać – jej prawa bywają najokrutniejszymi z praw. Tak też było w tym przypadku. Nie chcę wam zdradzać szczegółów, więc napiszę tylko tak: jeden błąd i tysiące istnień zacznie życie na nowym świecie. „Złodziejka Książek” jest specjalną lekturą dla mnie i mimo że czytałam ją już siedem (tak, siedem) razy, to i tak za każdym z nich nie byłam w stanie przeczytać jej bez rozmazujących obraz łez. Nagromadzenie emocji na kilku stronach jest tak ogromne, że musiałam przerywać czytanie, by odpocząć emocjonalnie.

Zakończenie

Podsumowując, „Złodziejka Książek” jest pozycją, która połknie, przeżuje, wypluje i jeszcze podepcze na koniec twoje serce, ale to wszystko jest tego warte. Książkę oceniam na 5/5, co pewnie nie jest żadnym zdziwieniem, ale musicie mnie zrozumieć.

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Recenzje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *